|
Wysłany: Pią 14:19, 15 Sie 2008
|
Pewna pani wybrała się do Afryki na safari i zabrała ze sobą swojego
pupila-pudelka. W trakcie wyprawy piesek wypadł z jeepa, czego
nikt nie zauważył. Biegł za samochodem, biegł, biegł... ale nie dogonił. Nagle
słyszy gdzieś za soba szelest i kątem oka dostrzega; zbliżającego sie
lamparta.
Zadrżał ze strachu, przed oczami przeleciało mu całe życie. Wtem
jednak patrzy, a kawałek dalej w trawie leżą jakieś poobgryzane szczatki.
"Może nie wszystko stracone" - myśli pudelek i dopada padliny.
Lampart wyłazi z krzaków, patrzy- a tam jakiś dziwaczny mały stwór
coś wpierdala, ciamka, mlaska. Lampart już - już ma na niego skoczyć, ale słyszy
jak stwór mruczy do siebie:
"Mmmm... jaki smaczny ten lampart... rarytas... mięsko palce
lizać... a kosteczki - co za rozkosz...".
Lampart przeraził się i dał nura w krzaki. "Całe szczęście, że
mnie nie widział ten mały diabeł, bo zeżarłby mnie jak dwa razy dwa" - myśli
uciekając. Pudelek odetchnął, ale zauważył, że na drzewie siedzi
małpa, która najwyraźniej obserwowała całą sytuację, bo minę ma
zdziwioną. Nagle małpa puszcza się biegiem za lampartem i wrzeszczy. "Oj,
niedobrze" - myśli pudelek. "Ta cholerna małpa wszystko mu wygada. Co robić?" Małpa
faktycznie dopada lamparta i opowiada mu, jak to został wystrychnięty na dudka.
Lampart wkurwił się strasznie. Kazał małpie wsiąść mu na grzbiet i
wrócić ze sobą na polankę, żeby była świadkiem tego, jak rozprawi się z tym stworem.
Wracają, patrzą, a tam pudelek rozwalony na grzbiecie, dłubie w
zębach pazurem i gada do siebie:
- Gdzie do cholery ta małpa? Wysłałem ją po kolejnego lamparta, a
ta cipa, nie wraca i nie wraca..." |
|